O pieśniach „za bytności zarazy”

Świadomy badacz-zbieracz pieśni zapisuje je wraz z kontekstem wykonawczym, również tym ledwo przez ludowych śpiewaków pamiętanym, ulotnym, z trudem rekonstruowanym ze strzępów wspomnień ich ojców i dziadów. „Morowego powietrza to ja nie pamiętam” – mówi wykonawczyni z miejscowości Lipowiec (woj. lubelskie, pow. biłgorajski)[1]. Ale dzięki pamięci poprzednich pokoleń wie, że „w maju pod figurą trzeba śpiewać, by morowe powietrze nie przyszło: Oddal od nas głód, mór ciężki…”, kilka strof wyjętych z utworu Gwiazdo morza, któraś Pana mlekiem swoim karmiła, a zaraz potem: „Jezu, przepuść…! Matko, przebłagaj…!”. Moi rozmówcy „spod figury” w Lipowcu już nie pamiętają, że te wezwania, wykonywane powoli i, jak mówią, „z największą czcią, bo tylko tak trzeba”, na dawną, nieśpiewnikową melodię, stanowiły niegdyś nieodłączną część suplikacji Święty Boże, funkcjonujących dziś w wielu miejscach w Polsce w postaci zunifikowanej, okrojonej[2] w stosunku do tamtej, „starodawnej”[3]. A przecież Święty Boże „miało kiedyś więcej wezwań niż ma dzisiaj” – wspomina starszy rozmówca z Niewodnej (woj. podkarpackie, pow. strzyżowski).

Gdy w Polsce wybuchła epidemia COVID-19, w tych parafiach, gdzie suplikacje przetrwały w postaci niezmienionej od przeszło stu lat, od razu zabrzmiały one mocno, żarliwie, można by rzec: odpowiednio do okoliczności. W wielu innych miejscach proboszczowie i organiści w odpowiedzi na apel biskupów, by w tym czasie poważnego zagrożenia modlić się słowami suplikacji Święty Boże, „zawierającymi odniesienie do wstawiennictwa Matki Bożej i Świętych”[4], powracali do zapomnianych katolickich zwyczajów i sięgali także po wezwania przed laty usunięte ze śpiewników i książeczek do nabożeństwa. Przywracali dawne, bogate melodie, które „za bytności zarazy” wydały się im bardziej odpowiednie niż ich uproszczone nowsze odpowiedniki. W wielu polskich parafiach, szczególnie na Podkarpaciu, w Małopolsce i na Śląsku, Święty Boże śpiewano wiosną 2020 roku – najpierw jeszcze w pełnych, a potem w pustych z powodu pandemii kościołach – znów na „starodawną” nutę i ze „starodawnymi” słowami.

„Starodawnych” suplikacji nie mogło więc zabraknąć i na tej płycie. Wybraliśmy trzy „metawarianty” śpiewu Święty Boże, ilustrujące jego regionalne zróżnicowanie melodyczne oraz dawne pochodzenie. Pierwszy z nich (2), szeroko rozpowszechniony w Małopolsce i na Podkarpaciu, charakteryzuje podobieństwo inicjalnej frazy z incyzą melodyczną powtarzającą się w melodii Te Deum laudamus, popularnej niegdyś w kościołach polskich[5]. Suplikanci śpiewają go tak, jak śpiewa się jeszcze w wielu parafiach Archidiecezji Przemyskiej (choć w ostatnich latach kształt muzycznego incipitu i kadencji bywa coraz częściej upraszczany). Drugi (19), o szerszej rozpiętości melodii (w czym również można doszukać się analogii do jednego ze zwrotów melodycznych hymnu Te Deum[6]), występuje na tym samym obszarze, jednak „wyspowo” i znacznie rzadziej; m.in. w Rogach (woj. podkarpackie, pow. krośnieński). Trzeci, najbardziej archaiczny (10), jest reprezentowany przez unikatową melodię wąskozakresową (w małej tercji), zapisaną od starszych mieszkańców miejscowości Sromowce Niżne (woj. małopolskie, pow. nowotarski).

O kulcie „świętych od morowego powietrza” świadczy stosunkowo duża liczba poświęconych im śpiewów zebranych podczas badań terenowych wśród lokalnych społeczności południowo-wschodniej Polski. W kościołach noszących tytuły tych świętych śpiewano te pieśni głównie podczas uroczystych mszy odpustowych, ale także – jak twierdzi wielu informatorów – w ciągu roku, w okresie zwykłym; szczególnie chętnie wykonywano je bez akompaniamentu organów przed niedzielną sumą. Częste powtarzanie utworów umożliwiało międzypokoleniowy przekaz słów i melodii. W Futomie (woj. podkarpackie, pow. rzeszowski) śpiewano pieśni do św. Walentego; o dawności melodii jednej z nich (5) świadczą kadencje o chorałowej genezie. W Brzezinach (woj. podkarpackie, pow. ropczycko-sędziszowski) szczególną cześć odbierał św. Mikołaj – wśród kilku dawnych pieśni wykonywanych na tę samą melodię, stosowaną w czasach „przedśpiewnikowych” również do procesyjnych pieśni eucharystycznych, jedna (17) wyróżnia się tekstem zawierającym wzmiankę o epidemii, która nękała sąsiednie parafie[7]. Kult św. Sebastiana w Wielopolu Skrzyńskim (woj. podkarpackie, pow. ropczycko-sędziszowski) wyrażał się m.in. w pieśni Sebastyjanie, męczenniku święty (12) o polonezowej melodii, pod względem motywicznym leżącej pomiędzy kolędą Betlejem święte, miasteczko wsławione[8] a ludowymi wariantami pieśni Zdrowaś, Maryja, Boga Rodzico[9]. Inną pieśń o św. Sebastianie (18), o starszej metryczce literackiej, śpiewano w Tarnowcu (woj. podkarpackie, pow. jasielski) na melodię zaczerpniętą z lokalnej wersji pieśni pasyjnej Ty, któryś gorżko na krzyżu umierał[10].

U schyłku XX w., wraz z odejściem ostatniego pokolenia ludowych kantorów, miejscowych przewodników śpiewu intonujących dawne pieśni w kościołach i kaplicach, odeszły też stare pieśni o świętych. Bywają one jeszcze nieśmiało intonowane podczas czuwania przedpogrzebowego, czasem „pod figurą” w maju i czerwcu, dzieląc los innych pieśni „wygnanych”. Choć nie wszędzie zanikły. Pieśń o św. Rozalii pt. Przezacna księżna, dziewica (11) jest wykonywana jeszcze w obecnych czasach, na starym cmentarzu cholerycznym w Wielopolu Skrzyńskim w ramach ludowego wielkanocnego zwyczaju zwanego tam „Meus”.

Do grupy śpiewanych „modlitewek” – tekstów, którym informatorzy przypisują charakter niemalże magiczny – należy utwór o incipicie Wielki Boże! Patrząc z góry, przed laty związany z obchodami Dni Krzyżowych[11], a współcześnie funkcjonujący już wyłącznie w repertuarze prywatnym. „Jak ją śpiewam, wiem, że mogę nawet całą wieś uchronić od pioruna” – twierdziła śpiewaczka z Zarszyna (woj. podkarpackie, pow. sanocki). Wykonawczyni śpiewów nabożnych pochodząca z Wielopola Skrzyńskiego podkreślała z kolei, że pieśń ta, zaśpiewana „z odpowiednim nastawieniem”, może uchronić plony przed zarazą i szkodnikami, a ludzi od zakaźnych chorób. Na płycie umieściliśmy wariant śpiewany w Niwiskach (woj. podkarpackie, pow. kolbuszowski) (6).

Przed morowym powietrzem miały też zabezpieczać formuły niektórych wypowiadanych codziennie z głęboką pobożnością „modlitewek”, np.:

[…] Kto tę modlitewkę co dzień odmawiać będzie,
powietrze go nie zamgli,
głód nie umorzy,
ogień nie upali,
nie zginie na wojnie, na wodzie, w żadnej złej przygodzie,
Najświętsza Panieneczka ratować go będzie.

(przekaz z Szufnarowej, woj. podkarpackie, pow. strzyżowski)

Takie „modlitewki” przetrwały tylko dzięki rodzinnym przekazom ustnym. Dotyczy to również pieśni przeznaczonych do wykonywania wyłącznie w czasie panowania zarazy – w zgromadzeniach nie śpiewa się ich od dawna, bodaj od połowy XIX w.

Warto też wspomnieć o licznej grupie utworów o charakterze błagalnym, które jeszcze stosunkowo niedawno (w latach 50. i 60. XX w.) były powszechnie znane i często śpiewane w polskich kościołach, ale dziś nie należą do żywej części repertuaru śpiewów liturgicznych, nie zachowały się też w mniej podatnym na zmiany repertuarze pozaliturgicznym. Zanikanie takich pieśni spowodowane było znaczną rozbieżnością między znormalizowanymi zapisami śpiewnikowymi a praktyką parafialną. Drugiej przyczyny można doszukiwać się w częściowo zdezaktualizowanych (jak się do niedawna wydawało) tekstach słownych. „Te pieśmy to żałosne były, rozciągliwe. Dużo mówiły o Boskim karaniu, o czyhających na człowieka chorościach” – mówi mieszkanka Hamerni (woj. lubelskie, pow. biłgorajski). „Nowi księża już ich nie każą śpiewać, a jak księża nie każą, to organiści nie grają” – dodaje. Melodie tych pieśni przetrwały jednak w kontrafakturach. Przykładem może być Do Ciebie, Panie, pokornie wołamy, pieśń niegdyś zaliczana do przygodnych[12] (źródła terenowe mówią o jej związkach z ludowym obrzędem weselnym[13], w XIX w. towarzyszyła procesjom eucharystycznym[14]), we współczesnych śpiewnikach umieszczona wśród pokutnych[15]. Jej melodia, w wariancie rozpowszechnionym w południowo-wschodniej Polsce, znalazła się na płycie z tekstem pieśni do św. Floriana: Pobożni ludzie, w głos Pana chwalcie (14). W Wielopolu Skrzyńskim śpiewano ten utwór zarówno w domach, z ręcznie zapisanych zeszytów, jak i w kościele – należał do pieśni intonowanych przed nabożeństwami przez ludowych kantorów.

Powszechnie i często śpiewano jeszcze w 2. połowie XX w. utwór do Matki Bożej przeznaczony na „czas pomoru i chorób” [16], Gwiazdo morza, któraś Pana mlekiem swoim karmiła. Jego melodia, ogólnie wówczas znana i występująca w licznych wariantach, towarzyszyła również tekstowi, w którym zwracano się do innych świętych patronów „od morowego powietrza” (7). Do kompozycji stosowanych „w czasie moru i innych klęsk” należał utwór O pełna litości Matko łaskawości, zachowany w Wielopolu Skrzyńskim w postaci melodycznej bliskiej śpiewnikowemu pierwowzorowi (15)[17]. „Za bytności zarazy” śpiewano też dwie pieśni maryjne znane i w obecnych czasach: Serdeczna Matko, Opiekunko ludzi oraz Zdrowaś, Maryja, Boga Rodzico. Pierwszą z nich prezentujemy na płycie w wersji instrumentalnej, w dawnym, zanikłym wariancie melodycznym z Jaślisk (woj. podkarpackie, pow. krośnieński) (1), druga pojawia się w pierwotnym wariancie tekstu słownego i z melodią śpiewaną do niedawna w południowej i wschodniej Polsce (9).

W ramach śpiewanego różańca (zarówno o Najświętszym Imieniu Jezus, jak i o Najświętszej Marii Pannie) długo żyły w tradycyjnym repertuarze pojedyncze strofy[18] jednej z najstarszych polskich pieśni katolickich, Boże Ojcze, światem władnący. W całości, w funkcji pieśni „przeciw zarazie”, pamiętali ją w naszych czasach nieliczni, m.in. uczeń przedwojennego organisty z Wielopola Skrzyńskiego (8).

Płytę zamyka podziękowanie za duchowe uzdrowienie z choroby grzechu; na staropolską polonezową melodię śpiewali tę pieśń „pod figurą” mieszkańcy wsi położonych w okolicach Tarnogrodu (woj. lubelskie, pow. biłgorajski).

Bartosz Gałązka


Przypisy:

[1] Wszystkie cytaty z wypowiedzi informatorów pochodzą z badań własnych autora tekstu.

[2] Zob. np. Jan Siedlecki, Śpiewnik kościelny, wydanie XLI, Kraków 2017, s. 892 (to wydanie zostało uznane przez Konferencję Episkopatu Polski za ogólnopolski śpiewnik liturgiczny).

[3] Por. np. Wojciech Lewkowicz, Śpiewnik kościelny i modlitewnik dla użytku młodzieży szkolnej, wydanie II, Przemyśl 1938, s. 281.

[4] Apel Komisji Maryjnej Konferencji Episkopatu Polski z dnia 29 lutego 2020.

[5] Zwraca na to uwagę Bolesław Bartkowski (Polskie śpiewy religijne w żywej tradycji. Style i formy, Kraków 1987, s. 96).

[6] Por. J. Siedlecki, Śpiewniczek zawierający pieśni kościelne z melodyami dla użytku młodzieży szkolnej, wyd. IV poprawione, Kraków 1895, s. 187–188.

[7] Pieśń ta była znana także w innych regionach Polski.

[8] Por. np. Michał Marcin Mioduszewski, Dodatek do Śpiewnika kościelnego z melodyjami, Kraków 1842, s. 407.

[9] Badania własne autora tekstu.

[10] Badania własne autora tekstu.

[11] Zob. np. Ryszard Gillar, Zbiór melodyi dla użytku kościelnego i prywatnego, Bytom G./Śl. 1903, s. 90.

[12] M.M. Mioduszewski, Śpiewnik kościelny czyli pieśni nabożne z melodyjami w kościele katolickim używane a dla wygody kościołów parafijalnych […] zebrane, Kraków 1838, s. 249 (pieśń „w każdem utrapieniu”.

[13] Np. Stanisław Witkoś, Bajdy i Moderówka, Poznań 1977, s. 170.

[14] Zbigniew Wit, Śpiew w liturgii na ziemiach polskich w XIX wieku, [w:] Studia z dziejów liturgii w Polsce, t. III, red. W. Schenk, Lublin 1980, s. 259–262.

[15] J. Siedlecki, op. cit., s. 166.

[16] M.M. Mioduszewski, op. cit., s. 188.

[17] M.M. Mioduszewski, Dodatek…, s. 487.

[18] Ibidem, s. 712, 737.