Chrzest Mieszka – księcia polskiego

14 IV 966 – Mieszko i jego drużyna słuchają śpiewu rzymskiego

          Czternasty kwietnia 966 roku to najbardziej prawdopodobna data chrztu Mieszka, i jednocześnie data – można by rzec – narodzin polskiego państwa. Najbardziej prawdopodobna, bo informacje o okolicznościach chrztu Polski są nadzwyczaj skąpe. Najstarszym znanym jego świadkiem jest magdeburski biskup i kronikarz Thietmar. Nie podaje on niestety – podobnie zresztą jak i następni dziejopisowie, tacy jak Gall Anonim, czy Wincenty Kadłubek – ani miejsca ani czasu, w którym miało dojść do ochrzczenia księcia Polan. I chociaż historycy ustalili na podstawie zapisków rocznikowych datę roczną tego wydarzenia, do dziś nie ma pewności, czy doszło do niego w Poznaniu, Gnieźnie, na Ostrowie Lednickim, czy może nawet (jak chciał Jerzy Dowiat) w Ratyzbonie. Nie ma za to większych problemów z odtworzeniem liturgicznego kontekstu i przebiegu rytuału chrztu Mieszka – nota bene w nieco mylący sposób przedstawionego na słynnym malowidle Jana Matejki. Zakładając, że akt ten dokonał się, zgodnie z wielowiekową tradycją, w Wielką Sobotę, możemy też zrekonstruować z dużym prawdopodobieństwem jego muzyczną oprawę – wskazać na uroczyste śpiewy paschalne, które rozbrzmiewały w obecności księcia i jego drużyny, nie nawykłej jeszcze do słuchania słodkiej cantilena romana. Trzeba wszakże pamiętać o tym, że ani rozpowszechniona w Europie przez Karolingów „liturgia rzymska” ani chorał gregoriański nie był w okresie średniowiecza monolitem. Każda właściwie diecezja, każde opactwo posługiwało się w znaczącym stopniu oryginalną konfiguracją czytań, modlitw, śpiewów (i towarzyszących im melodii). Kto śpiewał podczas chrztu księcia Polski oczywiście nie wiemy, ale możemy się domyślać, że byli to duchowni z otoczenia Dobrawy – Czesi, a zapewne także i Bawarczycy. Diecezja praska była w owym czasie zależna od arcybiskupstwa w Ratyzbonie, na którego czele stał tradycyjnie mnich – opat od św. Emmerama. Wpływ tego opactwa (w Krakowie zachowały się pochodzące stamtąd Ewangeliarz i Benedykcjonał) oraz biskupstw bawarskich na liturgię diecezjalną w Wielkopolsce widoczny jest wciąż w późnośredniowiecznych księgach z Poznania i Gniezna. Przy baptysterium Mieszka chorał śpiewano zatem „po bawarsku.”

Przyjąć należy, że książę i jego woje do chrztu przystępowali po odpowiednim okresie przygotowania. W spisanym ok. 994 roku żywocie św. Wacława, mnich Krystian opowiada historię chrztu dziadka Świętego, Borzywoja. Przypomnijmy, że do chrztu namówił tegoż św. Metody apelujący do ambicji czeskiego rycerza, który – jako poganin – musiał na uczcie u chrześcijanina Świętopełka „leżeć na ziemi ze świniopasami”. Kronikarz wspomina, że pierwszy władca z rodu Przemyślidów i jego drużyna musieli odbyć w jeden (!) dzień obowiązkową katechizację i przepisane posty. Przygotowanie, chociażby ekspresowe było zatem konieczne. Decyzja Mieszka była zapewne mniej spontaniczna i książę Polan mógł w bardziej systematyczny sposób poznać doktrynę chrześcijańską oraz poddać się rytom właściwym dla katechumenów. Jeśli przyjąć, że chrzest odbył się w kwietniu 966 roku, książę przygotowywał się do niego intensywnie od końca lutego, w którym zaczynał się Wielki Post, podczas którego tradycyjnie udzielano kandydatom do chrztu ostatecznych nauk i poddawano rytuałom tzw. skrutiniów. W dniu tychże skrutiniów czytania mszalne i śpiewy dobrane były tak, by wprowadzić katechumenów w symbolikę i znaczenie chrztu. Do najstarszych wielkopostnych czytań ewangelicznych rzymskiej tradycji, związanych ze skrutiniami, należały perykopy „o oświeceniu” pochodzące z ewangelii św. Jana. Chodzi o perykopy o Samarytance (J 4, 6-42), niewidomym od urodzenia (J 9, 1-38) oraz Łazarzu (J 11, 1-46). Jak powiada nasz najwcześniejszy kronikarz zwany Gallem, Mieszko „przez siedem lat od urodzenia był ślepy. Gdy zaś dobiegała siódma rocznica jego urodzin, ojciec, zwoławszy wedle zwyczaju zebranie komesów i innych swoich książąt, urządził obfitą i uroczystą ucztę; a tylko wśród biesiady skrycie z głębi duszy wzdychał nad ślepotą chłopca, nie tracąc z pamięci boleści i wstydu. A kiedy inni radowali się i wedle zwyczaju klaskali w dłonie, radość dosięgła szczytu na wiadomość, że ślepy chłopiec odzyskał wzrok.” (przekład R. Grodeckiego). Wytłumaczenie owego cudownego wydarzenia, jako zapowiedzi oświecenia Mieszka, który przyjmując wiarę sprawił, że „naród polski uratowany został od śmierci w pogaństwie” (tłum. j.w.), budzi pewne podejrzenia, co do faktograficznej wiarygodności owej tradycji. Ułomni rodzili się również inni władcy wprowadzający chrześcijaństwo w Europie Środkowej (np. św. Stefan węgierski miał być niemy), nie mamy jednak w gruncie rzeczy narzędzi, żeby tego rodzaju przekazy z góry traktować jako efektowne pobożne zmyślenia. Tak czy inaczej, śpiewy o niewidomym żebraku, któremu Chrystus nałożył na oczy błoto uczynione ze swojej śliny i któremu kazał obmyć się w sadzawce Siloe, nabierają w kontekście Gallowej tradycji szczególnej symboliki. Należy do nich communio Lutum fecit ex sputo („Uczynił błoto ze śliny”), którego zredagowanie uczony benedyktyn Dom Germain Morin, w błyskotliwym wywodzie, przypisywał Grzegorzowi Wielkiemu. Śpiew ten pojawia się w źródłach z różnymi melodiami, sięgnięto zatem po przekaz z Graduału z opactwa św. Emmerama (Monachium, Bayerische Staatsbibliothek, clm 14013). Oświecenie, odzyskanie wzroku i wyjście z ciemności są ważnym tematem liturgii całego okresu przedwielkanocnego. Motyw uzdrowienia ze ślepoty pojawia się w rzymskim rycie już w niedzielę pięćdziesiątnicy (ostatniej niedzieli przed Wielkim Postem), podczas której czytano ewangelię o zapowiedzi męki Pańskiej i uzdrowieniu ślepca spod Jerycha. Jego historię przywołuje jedno z responsoriów tej niedzieli (Cecus sedebat secus viam), oraz cała seria antyfon śpiewanych jako refren do psalmów godzin mniejszych (na prymę, tercję, sekstę i nonę odpowiednio: Transeunte domino clamabat cecus, Et qui preibant increpabanteum, Cecus magis ac magis clamabat, Stans autem Iesus) oraz kantyku Maryi w nieszporach (Mierere mei fili David).

Liturgia Wigilii Paschalnej, podczas której najpewniej miał miejsce akt chrztu Mieszka, należy do najbardziej archaicznych, najbogatszych w symbolikę i najbardziej uroczystych celebracji w roku liturgicznym – ogłasza się wszak podczas niej tryumf zmartwychwstałego Chrystusa. Choć jej struktura została ustalona bardzo wcześnie, przebieg niektórych jej fragmentów mógł być lokalnie nieco zróżnicowany. Ponieważ drobiazgowe zrekonstruowanie rytuału, według którego odprawiano ją w otoczeniu Mieszka nie jest możliwe, skonfrontujemy ze sobą dwa opisy czuwania przed Paschą, które z różnych powodów można powiązać z Polską wczesnopiastowską. Pierwszy to stosunkowo późny, bo pochodzący z XV wieku, przekaz z opactwa św. Emmerama (Monachium, Bayerische Staatsbibliothek, clm 14183), drugi to opis obrzędu w Liber officiorum ze słynnego Kodeksu Matyldy, który ok. 1025 r. podarowany został wnukowi Mieszka I, i jego imiennikowi Mieszkowi II. To ostatnie źródło reprezentuje idealną, „wzorcową” tradycję rzymską, widzianą oczyma frankijskich liturgistów (i przy okazji przez nich nieco zmodyfikowaną). W rękopisie ratyzbońskim mamy z kolei do czynienia z żywą tradycją bawarskiego opactwa, pewnie tylko nieznacznie zmienioną od X wieku.

Liber officiorum każe rozpocząć ceremonię o godzinie siódmej (od wschodu słońca), czyli ok. godz. 14-15, wtedy to: „wszyscy zmierzają do kościoła, gdzie przez biskupa, lub opata, za którym postępuje cały lud, przyniesione zostaje światło [z nowo poświęconego ognia], (…) od którego zapala się siedem lamp. Paschał zaś który ma być błogosławiony powinien być przygotowany na środku kościoła, gdzie zgromadzony jest cały kler lub lud. Potem podchodzi archidiakon, czyni na nim znak krzyża i zapala go od nowo poświęconego ognia i kończy błogosławieństwo paschału.” W bawarskim opactwie
rozpoczynano nieco później („o godzinie dziewiątej”), od (nieopisanego w Liber officiorum) poświęcenia nowego ognia. Do miejsca obrzędu zmierzano w procesji: „najpierw trzej ministranci odziani w alby, [z których] pierwszy niesie krzyż procesyjny (vexillum), drugi wodę święconą, a trzeci kadzielnicę.” Za nimi szli dwaj kantorzy odziani w kapy, subdiakon i diakon ubrani w alby i stuły (niosący pochodnię i świecznik), odziani w kapy Opat i kapelan i wreszcie cały konwent maszerujący według starszeństwa. Gdy zbliżano się do „schodów sanctuarium” kantorzy śpiewali pierwszy werset Inventor rutili. Hymn ów jest dziełem późnoantycznego poety chrześcijańskiego Aureliusa Prudentiusa Clemensa (zmarł po 405 r.), ale do liturgii paschalnej zaadaptowano go i opatrzono melodią już w czasach karolińskich, za Alpami. Pierwsza część hymnu, powtarzana jako refren po kolejnych strofach, odśpiewywana była najpierw przez kantorów, a następnie przez cały chór. Ilekroć refren powtarzano (zawsze w porządku naprzemiennym: kantorzy – chór), tylekroć cała procesja się zatrzymywała.

Po pobłogosławieniu ognia Opat niósł świecznik z zapaloną od niego świecą do kościoła i błogosławił tam diakona, który „uroczystym głosem” rozpoczynał śpiew obwieszczenia paschalnego: Exultet nunc angelica turba celorum. Tekst ten zwany również „Błogosławieństwem wosku [t.j. paschału]” również nie jest pochodzenia rzymskiego, zwyczaj wygłaszania pochwał paschalnej świecy znał – i ganił – św. Hieronim. Świecę diakon zapalał dopiero, gdy doszedł do słów „którą zapalił złotożółty ogień…”. On również śpiewając fragment: „Przyjmij święty Ojcze woni tej ofiarę…” wkładał w wydrążone
wcześniej w świecy otwory pięć ziaren kadzidła, a przy słowach „Prosimy Cię Panie, by ten wosk poświęcony ku Twej czci…” błogosławił świecę wzniesioną ręką. Po wyśpiewaniu błogosławieństwa w Ratyzbonie (i zapewne na Ostrowie Lednickim, w Poznaniu lub Gnieźnie w 966 roku) przystępowano od razu do czytania lektur, które – wyjątkowo – nie były poprzedzone podaniem tytułu księgi z której pochodziły. Alegoryczne (i zapewne wtórne) wyjaśnienie tego zwyczaju a także wykładnię symboliki paschału znajdujemy w Kodeksie Matyldy: „Po pobłogosławieniu paschału zapala się od niego dwie inne świece woskowe, o wysokości człowieka. Paschał zaś zapalony od nowego ognia, oznacza nową naukę lub łaskę Chrystusa zawartą w Nowym Testamencie, i nową łaskę, którą rozpromieniona jest noc przed niedzielą. Dwie zaś inne świece, zapalane od niego wskazują na naukę apostołów, którym powiedziano: «Wy jesteście światłem świata». Gdy zaś niesiony jest przed katechumenami idącymi do chrztu oznacza kolumnę ognia, która poprzedzała synów Izraela zanim przeszli przez Morze Czerwone, które jest figurą chrztu (…) Czytania, które następują przed chrztem z kantykami i modlitwami służą pouczeniu katechumenów i neofitów. Nie czyta się zaś początkowych tytułów jak zwykle w czytaniach t.j. «Czytanie z księgi Rodzaju, lub Wyjścia» itd., według tego jak mówi Paweł: «Stałem się dłużnikiem uczonych i niewykształconych». Katechumeni bowiem porównani są do niewykształconych, dlatego czyta się im w sposób odmienny, aby przypomnieć im ślepotę ich serc, bo jeszcze nie znają mieszkańców niebieskiego Jeruzalem. Na próżno bowiem odczytywano by imiona nieznanych autorów, tym, którzy w swej niewiedzy mogą pogardzić najbardziej niewzruszonym autorytetem.”

Po zakończeniu czytań i odśpiewaniu występujących między kantyków ponownie formowano procesję, która zmierzała do baptysterium. Według ratyzbońskiego Liber Ordinarius, szła ona w następującym porządku: najpierw niosący krzyż procesyjny, następnie kroczący z poświęconym paschałem, potem niosący mniejszych rozmiarów świecę (taką by Opat był w stanie zanurzyć w sadzawce), kantorzy, subdiakon z ewangeliarzem, diakon z krzyżmem, Opat i konwent. Podczas procesji kantorzy,
odziani w kapy, śpiewali kolejny refreniczny hymn Rex sanctorum. I tak jak poprzednio, gdy śpiewacy wykonują werset konwent przystaje, ruszając dopiero po powtórzeniu go przez chór. Po dojściu do sadzawki kantorzy dośpiewują pozostały tekst, a opat i „służba liturgiczna” siedmiokrotnie obchodzą wnętrze baptysterium dookoła „naśladując Jozuego, który zburzył Jerycho obchodząc je przez siedem dni”. Po odśpiewaniu błogosławieństwa wody chrzcielnej, przystępowano do udzielania sakramentu. Przebieg ceremonii chrztu, według Kodeksu Matyldy (milczy o nim rękopis z Ratyzbony), był dwuetapowy.
Jeszcze przed rozpoczęciem Wigilii Paschalnej kandydaci wraz ze swoimi ojcami lub matkami chrzestnymi – ciekawe kto był ojcem chrzestnym Mieszka? – gromadzili się w kościele, gdzie odmawiano nad nimi modlitwy, po których recytować mieli Wyznanie Wiary i Modlitwę Pańską, chyba że byli niemowlętami, które wyręczali w tym względzie chrzestni. Potem kapłan dotykał śliną ich nozdrzy i uszu, po czym do prawego ucha każdego szeptał „Effeta, to znaczy otwórz się na woń słodyczy” a do lewego „Ty zaś diable uchodź, nadszedł bowiem sąd Boży”. Głowa i ramiona neofitów znaczone były oliwą (na znak krzyża), po czym następował akt wyrzeczenia się szatana, spożycie soli i recytacja Symbolu (Credo). Tak przygotowani słuchali wspomnianych wyżej czytań i śpiewów, po czym w uroczystej procesji wraz z biskupem udawali się do baptysterium. Przy sadzawce każdy pytany był o imię (Quis vocaris?). Mieszko – jak sądzi Jerzy Dowiat – to słowiańska forma „chrześcijańskiego” imienia Michał, tak nazywał się ówczesny opat i biskup Ratyzbony (942-972), który miał ochrzcić polskiego księcia. Jakkolwiek dociekania wspomnianego historyka nie przekonały wielu, warto zauważyć, że do przywoływanego tu wielokrotnie Kodeksu Matyldy wysłanego do Mieszka II dołączono sekwencję na cześć św. Michała Archanioła. Logicznym wytłumaczeniem tego wpisu byłby fakt, że chciano w ten sposób uczcić patrona adresata księgi. Czy chrzcicielem (ojcem chrzestnym) Mieszka był więc Ratyzboński arcybiskup nie wiadomo, natomiast jest wielce prawdopodobne, że pierwsze słowa wymówione podczas liturgii przez księcia brzmiały: „Michael”.

Po skróconym wyznaniu wiary (Credis in Deum patrem omnipotentem? – Credo, etc.) kandydat chrzczony był w „Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego”, przez zanurzenie po wspomnieniu każdej z osób Przenajświętszej Trójcy. Po chrzcie Mieszko i jego rycerze ubierali białe szaty, „by wskazać na łaskę odrodzenia, czystość życia i wspaniałość anielskiego piękna”. W rytuałach z czasów karolińskich, zwłaszcza gdy ceremonia miała oprawę „rycerską”, a ojcem chrzestnym neofity był król lub inna wysoko postawiona osoba, podawano nowoochrzczonemu uroczyście militaria: miecz, tarczę, ostrogi, itp. Takiej feudalno-liturgicznej formy adopcji prawdopodobnie chrzest Mieszka był jednak pozbawiony. Po chrzcie następowało namaszczenie świętymi olejami głowy neofity, „który miał pojmować przez to, że nosi [odtąd] diadem królestwa i godność kapłańską”. Książę Polan, zgodnie z późnoantyczną i wczesnośredniowieczną tradycją, zaraz po swym chrzcie został zapewne od razu bierzmowany. Powrót do kościoła na mszę, podczas której Mieszko przystąpił pierwszy raz do komunii świętej, odbywał się przy akompaniamencie Litanii do Wszystkich Świętych. Jak podaje ratyzbońska księga, gdy kantorzy ostatni raz śpiewali słowa „Christe audi nos” („Chryste wysłuchaj nas”) natychmiast wysokim głosem intonowano „Accendite” („zapalcie”), na które to słowa bez zwłoki zapalano świece (w tym aż osiem na ołtarzu) oraz bito we wszystkie dzwony (signa), które nie milkły aż do końca mszalnego Gloria („Chwała na wysokości”). Msza rozpoczynała się od razu po zapaleniu lamp od śpiewu Kyrie. W archaicznej strukturze mszy Wigilii Paschalnej oprócz introitu, brak również Credo, offertorium i Agnus Dei, które wprowadzono do liturgii stosunkowo późno (od VII wieku). Wyjątkowe jest również paschalne Alleluja – skromnie zdobione nie przypomina typowych wersetów allelujatycznych opatrzonych rozbudowanymi melizmatami. Prosta, poruszająca melodia pochodzi zapewne z bardzo, bardzo dawnych czasów. Po wersecie nie powtarza się (co również jest nietypowe) refrenu alleluja, ale przechodzi bezpośrednio do śpiewu tractus Laudate Dominum. Po mszy zwyczajowo odśpiewywano pierwsze nieszpory Niedzieli Zmartwychwstania. Potem, późnym wieczorem Mieszko mógł się udać na spoczynek. Czasu na sen nie miał zbyt wiele, rano musiał wstać wcześnie na pierwszą w swoim życiu rezurekcję.

Jakub Kubieniec

Dr hab. Jakub Kubieniec (ur. 1972) – pracownik naukowy Instytutu Muzykologii UJ, gdzie w 2001 r. obronił pracę doktorską napisaną pod kierunkiem dr hab. Piotra Poźniaka. W styczniu 2015 uzyskał na Wydziale Historycznym UJ stopień dr habilitowanego. Jego badania naukowe skoncentrowane są na średniowiecznym chorale łacińskim. W kręgu zainteresowań znajduje się także historia liturgii, śpiewy Kościołów wschodnich i muzyka renesansu. Autor licznych artykułów i publikacji.

nck_chrzest_dofinansowano-01IMiT_logo