Relacja

Czego słuchał Mieszko w czasie chrztu?
czyli relacja z koncertu „Marcel Pérès i Jerycho: Chrzest Polski – recapitulation”

Nie ulega wątpliwości, że koncerty z cyklu „Chrzest Polski – muzyczne korzenie i dziedzictwo” były wyjątkowe i niezwykle ciekawe już nawet ze względu na samą tematykę. Miniony rok obfitował w wiele koncertów dotyczących jubileuszu 1050-lecia chrztu Mieszka I, ale niewiele z nich przybliżyło tak istotnie samo centrum tego wydarzenia jakim była przecież liturgia i jej muzyczna oprawa. Bartosz Izbicki we współpracy ze Stowarzyszeniem Muzyka Dawna w Jarosławiu przeprowadził serię badań nad najstarszymi polskimi źródłami muzyki kościelnej (między innymi antyfonarze z Płocka, Tumu, graduał z Wiślicy, ale też rękopisy z Bawarii i Nadrenii). To właśnie na ich podstawie zostało przygotowanych kilka różnych programów koncertowych, które zostały wykonane przez zespół wokalny Jerycho z udziałem Bractwa Różanego Wianka. Pierwszy z serii występów odbył się pod koniec września 2016 r. w Błoniu koło Warszawy, a następne w październiku i listopadzie między innymi w Sandomierzu, Płocku, Jarosławiu i w Krakowie.

Skupię się jednak na jednym z ostatnich koncertów, które wyróżniały się na tle pozostałych chociażby udziałem słynnego francuskiego muzykologa, śpiewaka i kompozytora – Marcela Pérèsa. Został tam wykonany przekrojowy program, który w swoich założeniach miał w sposób możliwie najwierniejszy zrekonstruować śpiewy towarzyszące polskiemu księciu w czasie chrzcielnej liturgii.

Śpiewy w środku lasu

Pomimo środka tygodnia (środa), nie najlepszej pogody i miejsca koncertu znacznie odległego od centrum stolicy (Las Bielański), 9 listopada w urokliwym kościele pokamedulskim na ulicy Dewajtis słuchaczy zebrało się wielu. Na ławkach zostały rozłożone niemal 30-stronowe, kolorowe przewodniki, które każdy z przybyłych mógł potem zabrać ze sobą. Znajdował się w nich szczegółowy program, a także cała obszerna część poświęcona stronie historycznej i badawczej projektu.

Pierwsza część programu została poprowadzona przez Pérèsa w stronę głównego ołtarza – za słuchaczami. Śpiewy rozpoczęto od Inventor rutili – hymnu, który był niegdyś śpiewany w Wielką Sobotę przed obrzędem poświęcenia ognia. Każdy mógł się wsłuchać w poruszającą melodię, która powracała z pełną mocą po kolejnych wersetach.

Koncert Bielany 3

Następnie wybrzmiały poszczególne części Mszy: Kyrie – jednogłosowo i Gloria, która została przez wykonawców „zaaranżowana” – soliści śpiewali na przemian z zespołem wraz z dodanymi głosami burdonowymi, które w oryginalnym zapisie nie występują. Mnie osobiście ten pomysł zaintrygował, choć znam osoby, które takiego nieortodoksyjnego podejścia by nie zaakceptowały.

Trzeba przyznać, że niskie basowe podstawy to charakterystyczna i mocna strona Jerycha, o czym miałem okazję się dobitnie przekonać już na ich wrześniowym koncercie w Muzeum Narodowym, gdzie ich brzmienie było bardzo punktowe, a akustyka nie rozmywała dźwięku tak jak dzieje się to zwykle w warunkach kościelnych.

Ochrzczony na Wielkanoc

Po Glorii przyszła kolej na uroczyste, „paschalne” Alleluia, które wyróżniało się prostą, szybko wpadającą w ucho melodią. Francuski dyrygent trzykrotnie intonował melodię (za każdym razem o ton wyżej), a Jerycho wraz z Bractwem Różanego Wianka odpowiadało powtarzając całą frazę. Po tym „refrenie” wykonawcy przeszli od razu do wersetu Confitemini Domino quoniam bonus…

Koncert Bielany 4

Ostatnim śpiewem tej części koncertu był introit Quasi modo geniti infantes wykonywany tradycyjnie już po Wielkanocy – w tzw. białą niedzielę (Dominica in albis), gdy neofici przez całą oktawę chodzili w białych szatach, które otrzymali na swoim chrzcie. Muszę przyznać, że melodia, która tę pieśń rozpoczynała szczególnie mocno zapadła mi w pamięć. Po tym śpiewie zakończyła się część pierwsza, która była niejako pokazem powarsztatowym, który odbył się przed koncertami pod okiem Pérèsa.

Nie tylko śpiew

Rytm kotła kościelnego, który wybrzmiał na środku świątyni, rozpoczął drugą część programu. Zostali na niej już tylko członkowie Jerycho i Bractwa. Śpiewacy przemieścili się przed publiczność i stanęli przed prezbiterium. Wykonane zostały śpiewy z oficjum o św. Janie Jałmużniku (między innymi Diem hanc condignis – antyfona z nieszporów, Peregrino bis mutato – responsorium z jutrzni) i o św. Stanisławie (Ortus de Polonia – również antyfona z nieszporów, czy też Pastor cadit – lament po śmierci świętego męczennika). Te pierwsze można już nawet usłyszeć na płycie CD wydanej niedawno przez zespół.

Koncert Bielany 5

Warto także wspomnieć o instrumentach, które towarzyszyły poszczególnym utworom. Tak charakterystyczne dla dawnych pieśni brzmienie liry korbowej pozwoliło słuchaczom jeszcze lepiej poczuć klimat dawnych epok, a portatyw użyty w Membra sparsim tylko to wrażenie wzmocnił. Ten niezwykły wieczór zwieńczył Deus tuorum milituum. Po nim nastała już tylko burza oklasków, które rozpłynęły się po całym kościele.

Co pozostało we mnie?

Na pewno mnóstwo dociekań, czy ten sposób emisji głosu był naprawdę możliwie najbliższy śpiewom z tamtego okresu. Kontrowersyjna w wielu ośrodkach muzyki dawnej, menzuralna szkoła Pérèsa wpłynęła przecież istotnie na interpretację, a w przypadku kolorystyki dźwięku – także na „surowość” i pewną „orientalność” brzmienia całości (charakterystyczne wschodniobrzmiące melizmaty Francuza). Z drugiej strony tak ułożony program pozwolił mi lepiej wyobrazić sobie uroczystą atmosferę sprzed ponad tysiąca lat. Z kolei Jerycho przykuwa uwagę swoją szeroką paletą barw. Zespół w oryginalny sposób ukazuje polifonię polskiego średniowiecza – nierzadko odwołując się do znanych w epoce praktyk improwizacyjnych.

Koncert Bielany 7

Pomost nad przepaścią

Na koniec naszła mnie także refleksja o stanie obecnej muzyki (szczególnie tej sakralnej) i o diametralnych zmianach, które w niej zaszły na przestrzeni epok. Do unikalnego estetycznego przeżycia dochodzi więc równolegle smutna konkluzja, że w naszych czasach możemy z tego skarbca tradycji czerpać właściwie wyłącznie na koncertach, a nie w ich – wydawałoby się oczywistym – liturgicznym kontekście. Dlatego doceniam każde budowanie żywej relacji z przeszłością, aby przez takie projekty jak „Chrzest Polski – muzyczne korzenie i dziedzictwo”, nieustannie pomagać współczesnemu słuchaczowi budować kulturową świadomość i odkrywać zapomniane przez wieki piękno.

Michał Sołtysik