W terenie – relacje/notatki

1 lutego 2014

Rozpoczęło się wielkie zbieranie tradycji „Przemyskiego”, czyli – na tym etapie –  podkarpackiej części obszaru Pogranicza polsko – ukraińskiego. Tereny te odwiedzał przed stu laty (ze sporym okładem) Oskar Kolberg – i to ich dotyczą takie epokowe tomy dzieł zebranych Mistrza jak Przemyskie właśnie czy (partim) Sanockie – Krośnieńskie. Pod kierownictwem doświadczonego badacza, Bartosza Gałązki, wyruszyliśmy przed miesiącem – podzieleni na zespoły robocze – na wędrówkę, która potrwa do późnej jesieni: wyprawę po skarby tradycji, dawnej kultury utrwalonej w słowach, w melodii, w opowieści… Czas zatrzymał się na Pograniczu; tutaj wciąż jeszcze ludzie – i starzy, i młodzi – śpiewają pieśni obrzędowe, opowiadają historie o tym, jak Pan Jezus z Piotrpawłem chodził po świecie, modlą się przed snem słowami archaicznych modlitewek, wierząc w moc tych świętych słów…

Pierwszy etap badań terenowych – „rozpoznanie terenu” – rozpoczęliśmy od wizyt w kilku ośrodkach, w których, naszym zdaniem, szanuje się i wciąż jeszcze przekazuje młodszym pokoleniom, tradycję. Odwiedziliśmy kilka miejscowości w powiecie przeworskim (nieuwzględnionym szczegółowo w dziele Kolberga) leżących na obszarze Pogranicza, wciąż pielęgnujących pamięć o swej dwukulturowości. Trafiliśmy tu na archaiczne, życzące śpiewy kolędnicze – niektóre o polskiej (Stąpajże mi stąpaj, na ten biały kamień), inne o ruskiej genezie (Szczebiotejka szczebiotała…). Odnaleźliśmy modlitewki do Świętej Barbary (Barbareczko Święta, służebniczko Boża) i całą serię z cyklu „Sen Najświętszej Panny Maryi” (Zasnęła Panienka na górze Rachelskiej…). Z kolei w okolicach Jarosławia (także przez Kolberga szerzej nieuwzględnionych) odnaleźliśmy swoisty „skansen” obrzędowych śpiewów weselnych: do najpiękniejszych należą te, które towarzyszyły wybieraniu się panny młodej do ślubu (Wybieraj się, nadobna Kasiuniu, wybieraj…). Z Leżajskiego przywędrowała tutaj znana głównie w tamtym ośrodku, piękna pieśń Stoi wisienka (czyli nic innego, tylko „wiecha” weselna!) na prost okienka.

Przeworskie, Jarosławskie… a wreszcie rekonesans – ale szeroki – przeprowadzony na terenach znanych Kolbergowi. I tu spotkała nas niespodzianka (spodziewana): w żywej tradycji społeczności zamieszkujących okolice Dubiecka, Krzywczy, Birczy, Sanoka czy Krasiczyna przetrwało bardzo wiele ruskich, a jeszcze więcej „mieszanych”, polsko-ruskich, wykonywanych w doskonale zachowanej gwarze Pogranicza, z przepięknie zmiękczonym „l”, przedniojęzykowo-zębowym „ł”, śpiewną, ścieśnioną wymową samogłosek… Naiwne w swojej prostocie ludowe bajania o Panu Jezusie nagraliśmy, opowiedziane tą właśnie gwarą, w (dalszych) okolicach Sanoka. Nieopodal Birczy odkryliśmy – we wspomnieniach naszych rozmówców – ślady cudotwórców, ludowych znachorów, leczących nieuleczalne choroby…

A to dopiero początek…

Wielki Post 2014

W okresie Wielkiego Postu kościoły rozbrzmiewały niegdyś pięknymi pieśniami o Męce Pańskiej i cierpieniu Maryi. Piszemy: „rozbrzmiewały”, gdyż współcześnie śpiewa się owe utwory coraz rzadziej. Po reformie liturgicznej nie ma dla nich zbyt wiele czasu w świątyniach. Przepisy nakazują, by zostawić je na tzw. „okres pasyjny”, bardzo krótki, a poza nim śpiewać je tylko podczas tzw. nabożeństw pasyjnych. Trudno się dziwić, że repertuar, o którym mowa, w zatrważającym tempie zanika, a w tzw. żywej tradycji pozostaje coraz mniej tekstów i melodii – szczególnie, że unifikacja muzycznej kultury religijnej wciąż jeszcze ma więcej zwolenników niż przeciwników, choć na szczęście złowroga tendencja do eliminowania wielowiekowych wariantów zakorzenionych w tradycjach lokalnych wydaje się – wreszcie! – być w odwrocie.
Na szczęście, na terenie objętym naszymi działaniami w ramach Roku Kolberga, sytuacja przedstawia się nieco optymistyczniej. Po pierwsze – lud, przywiązany do pasyjnej obrzędowości, wciąż jeszcze gromadnie uczestniczy w nabożeństwach pasyjnych niezmienionych w kształcie muzycznym od dziesięcioleci, a pewno i od stuleci (Gorzkich Żalach, Stacyach Jerozolimskich, noszących dziś nazwę Drogi krzyżowej, Godzinkach o Męce Pańskiej, Fontannie), a w czasie obchodów Triduum Sacrum spędza długie godziny (choć w tym kontekście pojawiają się skargi na księdza, zamykającego zbyt wcześnie kościół) na czuwaniu w kościołach i śpiewie wielozwrotkowych pieśni – mniej lub bardziej „starożytnych”. Po drugie – wciąż jeszcze bardzo żywotny jest tu zwyczaj prywatnego śpiewania tych utworów we wspomnianym okresie. Śpiewają, oczywiście, przede wszystkim najstarsi: ci, którzy pamiętają, jak robili to ich rodzice i dziadkowie – ale w wielu rodzinach także młodsze pokolenia, a nawet dzieci. Można być więc pewnym, że na pograniczu jeszcze przez co najmniej kilka dekad znajomość dawnych utworów o Męce Pańskiej nie zaginie.

Nasze poszukiwania śpiewów pasyjnych prowadziliśmy w marcu i kwietniu na całym obszarze objętym badaniami. Nagraliśmy w sumie kilkaset wariantów utworów o tym charakterze. Przedmiotem naszego zainteresowania były więc zachowane w żywej tradycji wersje i warianty inne niż śpiewnikowe:
a) śpiewów liturgicznych notowanych przez dawne i współczesne zbiory drukowane (Ach, mój Jezu, jak Ty klęczysz; Dobranoc, głowo święta; Jezu Chryste, Panie miły; Jużem dość pracował dla ciebie, człowiecze; Krzyżu święty nade wszystko; Ludu mój, ludu; O duszo wszelka nabożna; Ogrodzie oliwny; Ojcze Boże wszechmogący; Rozmyślajmy dziś, wierni chrześcijanie; Wisi na krzyżu; Zawitaj, Ukrzyżowany i in.),
b) śpiewów towarzyszących nabożeństwom pasyjnym (Pozwól mi Twe męki śpiewać; Płaczcie, anieli, płaczcie, duchy święte i in.),
c) śpiewów proweniencji kalwaryjskiej–dziadowskiej (Jest wysoka drabina; Pamiętaj, człowiecze, na Jezusa; Same się muszą kruszyć twarde skały; Wielka to miłość Boga Ojca była; Witaj, cierniowa korona, Witaj, Matko uwielbiona i in.),
d) utworów z nowszej, ale już sfolkloryzowanej warstwy repertuaru (Cierniami uwieńczoną; Ofiara krzyża spełniona; Panie, nogi Twe całuję; Wiatr w przelocie i in.),
e) śpiewów wchodzących w skład nabożeństw pasyjnych (przede wszystkim Gorzkich Żalów oraz Stacyi Jerozolimskich).

Wśród kilku celów, które postawiliśmy sobie na wstępie badań, a których realizację w postaci transkrypcji wraz z komentarzem potwierdzi finalny produkt z naszego zadania – wielka antologia tekstów i melodii z Przemyskiego – wspomnieć warto o celu, który roboczo zatytułowaliśmy, parafrazując wartościową pracę ks. Wojciecha Kałamarza: „Jarosławskie Gorzkie Żale – w poszukiwaniu najdawniejszej (a może nawet i pierwotnej) melodii”.
W czasie wypraw terenowych zarejestrowaliśmy więc przebieg nabożeństwa Gorzkich Żalów w kościołach parafii należących przed stu laty do macierzystej parafii jarosławskiej (Jarosław – kolegiata, Jarosław – Dominikanie, Pawłosiów, Pełkinie, Wólka Pełkińska, Szówsko, Tuczempy, Wierzbna) oraz w świątyniach parafii sąsiednich (Wiązownica, Radawa, Radymno, parafie z okolic Przeworska). Poza tym, na całym badanym obszarze, wszędzie gdzie było to możliwe, nagraliśmy melodie składające się na cykl w wykonaniu informatorów – śpiewaków. Okazało się, że większość społeczności lokalnych nie stosuje melodii śpiewnikowych, a tam, gdzie zostały one wprowadzone w ostatnich latach, lud śpiewa je niechętnie, mniej licznie uczestnicząc w nabożeństwie – i nie identyfikując ich jako melodii utrwalonych w pamięci, pochodzących z miejscowej tradycji śpiewaczej! Wyjątek stanowi kościół dominikanów w Jarosławiu: tam współczesny normatyw śpiewnikowy (nie licząc kilku charakterystycznych zwrotów melodycznych w niektórych śpiewach) wydaje się już stosunkowo mocno zakorzeniony.
Melodie Pobudki z Przeworska, Wiązownicy i Radymna wykazują duży stopień podobieństwa do najstarszych zapisów źródłowych (tzw. „krakowskich planktów”), do których nawiązują niektóre przekazy śpiewnikowe z XIX i początku XX wieku (T. Klonowski, T. Flasza, R. Zientarski, niektóre wydania Śpiewniczka Siedleckiego). Wszystkie zarejestrowane „ludowe” warianty Pobudki wykorzystują zwroty melodyczne znane z hymnu Vexilla Regis (prawdopodobny pierwowzór melodii) oraz zawierają charakterystyczny skok o kwintę w górę w formule inicjalnej (niektórzy badacze wskazują na podobieństwo do analogicznego zwrotu melodycznego w antyfonie Traditor autem z wielkoczwartkowej Jutrzni, – w świetle naszych badań podobieństwo to trzeba uznać za przypadkowe i genetycznie wtórne).
„Jarosławskie” melodie składające się na cykl Gorzkich Żalów wykazują dużą zbieżność z wariantem „przemyskim” (śpiewanym do dziś w katedrze w Przemyślu). Formuła inicjalna Pobudki ukształtowała się w nich pod wpływem współczesnego normatywu śpiewnikowego. Wpływ ten nie jest widoczny w szeregu wariantów dawniejszych, funkcjonujących w okolicach Pruchnika i Rokietnicy. Charakterystyczna, archaiczna półkadencja obecna jest jednak we wszystkich wariantach przywołanych w tym akapicie.
Na szczególną uwagę zasługuje śpiew Gorzkich Żalów w Tuczempach i sposób, w jaki śpiewana jest tam „Rozmowa duszy z Matką Bolesną”. Jest to jedyne znane nam na badanym terenie wykonanie, które zachowało śpiew dialogowany, przy użyciu różnych melodii dla poszczególnych „osób dialogu”: Maryja (kobiety), dusza (mężczyźni).
Wszystkie zapisane przez nas „ludowe” warianty melodii składających się na cykl wywodzą się od wspólnego wzorca – odległego od współczesnego śpiewnikowego normatywu.
Porównując całości poszczególnych wykonań, najbliższy hipotetycznej najdawniejszej melodii jarosławskiej, wydaje się śpiew Gorzkich Żalów z Tuczemp.

8 maja 2014

Wiązownica, Wiązownica. Imieniny pani Stanisławy Naspińskiej i wielkie wzruszenie. Ci, którzy odwiedzają regularnie śpiewaków będą wiedzieli o co chodzi, co to jest za moment, gdy niespodziewanie, z głębi pamięci, wyłaniają się niesłyszane dotąd pieśni, i to takie, o których wcześniej śpiewak mówił, że z pewnością ich nie pamięta.

ps. Wiemy też, gdzie w Wiązownicy rosną wiązy.

16 maja 2014

– A czy chodziła pani na potańcówki?

– (uśmiech) Ze mnie to taka tancerka była, że nawet jak by mnie było trzy, to żadna by nie stała.

Czerwiec 2014

„Za podstawę ma pomost, nad nim wystają klupaki, między nimi są zatyczki, a po bokach gary. Na nogach przednich jest poddyma, nogi tylne mocowane owalną babką, a między nimi rozwora, co trzyma osie. Centryfuga przykręcana jest pasami do osi pod spodem. Kołowrót kręci kołami mocowanymi do osi. Dyszel wkłada się w nogi przednie, do dyszla przypina się orczyk. Napędzane przez cztery kopyta. Nałożyć jeszcze trzeba naszelnik, chomonto lub szory, podogonie, pas, cięgna i zatylniki. Ślizganiu zapobiega się wkręcając hacle, do hamowania czasem szufle, ale nie u nas, bo nie ma tu gór wysokich”.

Spisany w Gorliczynie opis wozu. Podaje osoba rodzona A.D. 1978.

Lipiec 2014

Nabożeństw nie da się „tylko” rejestrować, ale trzeba w nich uczestniczyć. Dopiero wtedy rozumie się, co się rejestruje.

W zespołowych śpiewach nie zawsze można znaleźć archaiczne, stare motywy w melodii czy tekście, ale przecież – za każdym razem! – dokonuje się kolejna odsłona istoty dawnego tradycyjnego śpiewu. Każda z modlących się grup to organizm, który przechowuje odprysk tamtego ducha. Każde nabożeństwo wprowadza w inne przestrzenie – majowe w społeczną, gorzkie żale w mistyczną, październikowe w medytację, a różaniec za umarłym… w przestrzeń magii i zaklęć.

I jak się to już złapie, można nagrywać pieśni. Dużo łatwiej też je potem rekonstruować. A właściwie to zaczyna się odczuwać swoje działania jako KONTYNUACJĘ, tym mocniej, jeśli porusza się po małym obszarze – niedaleko, a dokładniej.

Kluczem jest doświadczenie śpiewu grupy w zwykłym, codziennym kontekście.

Dawniej kościół jęczał, dźwięk odbijał się od posadzki, a śpiew od kapliczek. Po łąkach niosło, od jednej do drugiej, tak że się prześpiewywali między… wioskami.

Co innego śpiew zbiorowy, a co innego – indywidualny kontakt. Powroty do babci czy cioci to kolejne stopnie wtajemniczenia – w nowe pieśni, w nowe obszary („Naprawdę Pani ojciec był muzykantem?” „– Nigdy mi nie mówiłaś, jak się paliło wianki! – Bo nigdy nie pytałaś…”), styl regionalny i indywidualny – metodyka i technologia śpiewu, i wreszcie sposób, sztuka opowiadania historii. A to wszystko w efekcie głębszego wzajemnego poznania. Człowieka (badacza) z człowiekiem (informatorem): Gienia z Chałupek – przewodniczka śpiewu, otwarty sposób śpiewania. Swoiste warsztaty, jak ma brzmieć głos w pieśniach i recytacjach modlitw w kościele. Rutowa ze Studziana – wierna oryginałom sprzed lat, dawnym wartościom muzycznym, dawnemu tempu. Zwraca uwagę na jakość wydobywanego dźwięku. Aniela z Gorliczyny – skarbnica pieśni o TEJ barwie głosu. I emocje, emocje, emocje.

Agnieszka Bernacka

01 sierpnia 2014

W ramach tegorocznej edycji Festiwalu „Pieśń Naszych Korzeni” zorganizujemy Noc Pieśni. Odbędzie się ona w jarosławskim opactwie. Wszystkie melodie pochodzić będą z żywej tradycji regionu i wybrane zostaną spośród ogromnej liczby pozyskanych w terenie wersji i wariantów.

Jako pierwsza odśpiewana zostanie antyfona Pod Twoją obronę w melodycznym wariancie z Wiązownicy, reprezentatywnym dla całego badanego obszaru,
ale i dla wielu innych stron Podkarpacia i Małopolski. To melodia wyjątkowo mocno zakorzeniona, współcześnie wykonywana zarówno w kościele
(nabożeństwo majowe), jak i poza nim („majówkowe” śpiewy pod fi gurami i przy kapliczkach, śpiewy podczas różańca za zmarłych). Żywotność w wielopokoleniowych
wykonaniach pozakościelnych jest główną przyczyną niepowodzenia wieloletnich prób zastąpienia jej – w wymiarze parafi alnym – uproszczonym normatywem śpiewnikowym.

Kolejna antyfona maryjna – Matko Odkupiciela, tradycyjne polskie tłumaczenie hymnu Alma Redemptoris Mater, pochodzi z tradycyjnego repertuaru adwentowego. W minionych wiekach śpiewano ją na zakończenie ludowych nieszporów w okresie od pierwszej niedzieli Adwentu do 2 lutego. Wariant z Przeworska stanowi ludową adaptację melodii chorałowej, nawiązującą do zapisu umieszczonego w Śpiewniczku zawierającym pieśni kościelne z melodyami […] ks. Jana Siedleckiego („melodya 2.” w wydaniu z roku 1895).

Z bogatego repertuaru kolędowego zaczerpnięto staropolską pieśń Anioł pasterzom mówił. W ludowej tradycji Pogranicza silnie, choć niekoniecznie w zgodzie z przepisami liturgicznymi, związana była ona z obrzędami mszy świętej w okresie Bożego Narodzenia. Wariant z Tyrawy Wołoskiej, opublikowany w III tomie Kolęd Podkarpacia (2012), melodią i rytmem różni się od zapisów znanych ze współczesnych śpiewników; podobne przekazy nagrywano w innych stronach kraju, a także na Słowacji i na Ukrainie. Szeroki zasięg wariantów tego typu i wtórność normatywu śpiewnikowego w stosunku
do nich potwierdzają źródła rękopiśmienne oraz niektóre zbiory uwzględniające regionalny repertuar, m. in. Zbiór Melodyi dla użytku kościelnego i prywatnego
[…] Richarda Gillara, wydany w Bytomiu w roku 1903.

Barokowa pieśń Apokaliptyczny Baranku reprezentuje grupę kolęd o klasztornym rodowodzie. Powstała w środowisku karmelitańskim, ale zamieszczana na przestrzeni wieków w różnych wydaniach kantyczek przeznaczonych dla ludowego odbiorcy, zachowała się w żywej tradycji w wielu regionach Polski. Można ją było usłyszeć zarówno
w domach, jak i w kościołach, choć wykonawcy często deformowali trudny, niezrozumiały dla nich tekst. Wariant śpiewany w Śliwnicy (okolice Dubiecka) wykorzystuje melodię znaną również z kolędy o incipicie Pastuszkowie ze snu powstali. Jego transkrypcja, wraz
z komentarzem, także znalazła się w III tomie Kolęd Podkarpacia.

Jużem dość pracował należy do licznej grupy śpiewów pasyjnych, zgodnie z tradycją ludową Pogranicza wykonywanych przede wszystkim w trakcie obchodów Triduum Sacrum oraz podczas ludowych nabożeństw pasyjnych. Wśród kilku funkcjonujących na
badanym terenie wersji melodii zwraca uwagę wariant jednej z nich, pochodzący z Mirocina. Opiera się ona na modelu stosowanym – nie tylko na tym terenie – w pieśniach pasyjnych właśnie, lecz również w przygodnych, żałobnych oraz poświęconych świętym.

W scenariuszu wielkopiątkowych czuwań przy Grobie Pańskim, ale także w wielkopostnym repertuarze domowym, ważne miejsce zajmuje pieśń Ach mój Jezu,
mój kochany, zwana przez wykonawców ludowych „Panajezusową kołysanką”. Tekst tego utworu, w kilku odmianach, można odnaleźć w XIX-wiecznych drukach
ulotnych. W praktyce wykonawczej zachowało się wiele wersji melodii; jedna z nich cieszy się wciąż jeszcze dużą popularnością w Niemstowie i – szerzej
– w okolicach Lubaczowa.

Jedną z najstarszych pieśni zachowanych w żywej tradycji polskich parafi i, znaną m. in. z dziesięciu przekazów średniowiecznych, jest wielkanocny śpiew Przez Twoje święte Zmartwychwstanie. Związany był on z procesją rezurekcyjną (wykonywany na
początku uroczystości po łacińskim Cum Rex gloriae) oraz z procesjami niedzielnymi w okresie paschalnym (według źródeł z lat 1360–1370 i późniejszych – w związku z hymnem Salve festa dies, przy czym źródła szesnastowieczne wspominają o śpiewaniu Przezthwe zwyanthe po każdej strofi e tego hymnu). W późniejszych wiekach omawianą pieśń śpiewano także po każdej strofie nieszpornego hymnu okresu wielkanocnego
Ad coenam Agni providi (źródła z roku 1785). W XIX w. wykonywano ją w czasie tzw. „mszy polskich” przed Ewangelią, w XX w. – przed kazaniem. W pamięci informatorów istnieje jako pieśń o wyjątkowej randze. Na badanym obszarze, m. in. w Tyrawie Wołoskiej, przetrwała w tradycji wczesna, niezwykle bliska najstarszym znanym zapisom wersja tekstu tego utworu, niezamieszczana już w śpiewnikach XIX- i XX-wiecznych.

Znacznie nowszą, dziewiętnastowieczną warstwę repertuaru śpiewów nabożnych Pogranicza reprezentują pieśni związane z popularyzowanymi w II połowie XIX wieku nabożeństwami majowymi ku czci Matki Bożej oraz z rozwijającym się wówczas kultem Najświętszego Serca Jezusa. Autorem tekstu o incipicie Idźmy, tulmy się jak dziatki był jezuita, ks. Iwo Czeżewski. Źródła podają kilka wersji melodii, jeszcze więcej utrwaliła żywa tradycja Pogranicza, wśród nich tę śpiewaną w Dylągowej koło Dubiecka.

Wariant melodii pieśni pt. Twemu Sercu cześć składamy, nagrany w Uluczu (jego wykonawczyni pochodziła z położonej niedaleko Ulucza Borownicy), reprezentuje wersję tego utworu związaną z ośrodkiem pątniczym w Kalwarii Pacławskiej. Za inspirację dla formy tekstu i zarazem za źródło melodii posłużyła anonimowemu autorowi maryjna
pieśń pielgrzymów Tysiąckroć bądź pozdrowiona, dziś wykonywana rzadko.

Tekst utworu Kto się w opiekę publikowano w XIX-wiecznych śpiewnikach: w tej postaci
stanowi on wariant Psalmu 91 w poetyckim przekładzie Jana Kochanowskiego. Jako pieśń przygodna przetrwał w repertuarze kościelnym i pozakościelnym do obecnych czasów. Stosowano ją m. in. podczas niedzielnych procesji. W przekazie z Kuźminy utrwaliła się dawna melodia tego śpiewu, charakterystyczna dla obszaru badań.

Pieśń Barbaro Święta, perło Jezusowa, na Pograniczu śpiewana głównie poza kościołem, podczas modlitewnego czuwania za zmarłych, znana jest w wielu wersjach melodycznych. Wersja nagrana w Rokietnicy funkcjonuje tam także z tekstami innych
pieśni żałobnych.

Barokowym utworem o incipicie Żegnam cię, mój świecie wesoły, niekiedy tytułowanym przez śpiewaków „Śmiertelnym zegarem”, żegnano się dawniej – w imieniu zmarłego – z marnościami ziemskiego żywota. Dziś ludziom uczestniczącym w ostatnim różańcu rzadko już wystarcza czasu na zaśpiewanie tej pieśni w całości. Wśród wielu jej wariantów melodycznych zarejestrowanych na Pograniczu szczególnie zachwyca pochodzący z Rozborza Okrągłego, wykorzystujący melodie nabożnej pieśni do Świętego Józefa oraz staropolskiego dworskiego tańca.

Utwór Święty, […] zawsze święty, towarzyszący dawniej wystawieniu Najświętszego Sakramentu w puszce, w niektórych dziewiętnastowiecznych śpiewnikach zaliczano do suplikacji. Używano go m. in. po niedzielnej i świątecznej jutrzni lub po godzinkach – na rozpoczęcie prymarii, po sumie, na rozpoczęcie nabożeństw: majowego i Gorzkich
żalów oraz przy pierwszym ołtarzu w czasie procesji Bożego Ciała. W wielu parafiach diecezji przemyskiej – także, co warto podkreślić i docenić, w katedrze w Przemyślu – zwyczaj jego wykonywania zachował się do dziś; często stosuje się wówczas dawne
warianty melodyczne, zakorzenione w tradycji wykonawczej społeczności katolickich.

Wrzesień 2014

O DOKUMENTACJI ZWYCZAJU

Jeżeli obrzęd/zwyczaj żyje, to znaczy, że kręcąc film i fotografując, mocno wchodzę się w czyjąś prywatność, tym bardziej, że najczęściej chodzi o obrzędy religijne, święcenie, procesje. Trzeba mieć jednocześnie tupet i wyczucie. Nie każdy fotograf potrafi stworzyć sytuację relacji, zyskać akceptację uczestników i, nie ingerując, być w samym centrum wydarzenia. Zwyczaj turków na przykład filmuje się dość łatwo, bo przecież robią to dla pokazu i istnieją właściwie tylko problemy merytoryczne: z refleksem i kadrem. Obrzędy kościelne zaczęłam od filmowania procesji na poświęcenie pól w Studzianie, na ulicy Wiejskiej, w Chałupkach i fotografowania podczas Bożego Ciała i Oktawy.

W tym roku weszłam z aparatem pomiędzy sprzedawców wianków, tataraku, przeankietowałam panie z zielem, wtedy po raz pierwszy fotografowałam podczas nabożeństwa (bo ślub się nie liczy), a potem, na Siewną już było prościej. Największa przygoda była z procesją na Dni Krzyżowe na Zalesiu, którą właściwie… zorganizowałam, bo panie nie były zdecydowane, kogoś brakowało, pogoda była zła… Przyszłam do płota i mówię: – Dlaczego nie było dziś procesji, miała iść od sosny? No to zawołały Krysię i Teresę, i już jesteśmy umówione, a ja jeszcze na Parcelację obiecałam pojechać i powiedziałam, że ma być wszystko po staremu, i żeby przyszły z książeczką. I tak się stało.

Majowe kręciłam przez 2 lata i to jest jeszcze za mało, bo nie mam na przykład majowego ze… Studziana na Dolnym. No i zdobyte doświadczenie sprawiło, ze chciałabym powtórzyć pierwsze mniej udane nagrania…

Agnieszka Bernacka 

Październik 2014

O RÓŻAŃCACH ZA UMARŁYMI

– Idę na różaniec.
– A kto umarł?
– Nie, do kościoła idę – poprawiam – na różańcowe.

W Studzianie różaniec za umarłym ciągle jeszcze jest odprawiany w domu. Przez dwa wieczory tajemnice: radosna i bolesna, na trzeci, przed wyprowadzeniem z domu – chwalebna. Tak było zawsze w Przeworsku (fara). W Gniewczynie jest inaczej, różaniec w całości odmawia się tylko raz.

Jest coraz mniej kobiet, które odprawiają różaniec „tak jak trzeba, po dawnemu”, poza tym obrzęd musi się dopasować do nowych sytuacji. Nie ma już pustych nocy, a niedługo reliktem stanie się również różaniec w domu. Zaginęły śpiewane zdrowaśki, bo do kościoła jedzie się autobusem.

– Pani, kto się tam w autobusie bedzie dar(ł)?

Zaczyna się od śpiewu Wieczne Odpoczywanie, Dobry Jezu, Chwała Ojcu, które powtarzają się w odpowiedniej kolejności po każdej Tajemnicy. Najważniejszy jest rytm, wypowiadanie modlitwy bez emocji i współczesnych efektów deklamatorskich „móóódl się za nami” i niezmienność następujących po sobie modlitw. Wierzę mówi się po tajemnicach, czyli na końcu, na stojąco. Litania i Anioł Pański jest w formie dostosowanej do różańca, bo inne wersje śpiewa się przy kapliczkach w maju. Wieczne odpoczywanie w dwóch melodiach: inna po tajemnicach, inna pomiędzy modlitwami. W studziańskiej wersji tajemnice są śpiewane, według starych książeczek, a Zdrowaś śpiewane tylko w jednej dziesiątce.

W zestawie pieśni obowiązkowo Witaj Królowo nieba i matko litości oraz Zrób mu miejsce, zrób w różnych wersjach. Przez czyjścowe upalenia odchodzi z pokoleniem 1920–30. Ja jeszcze słyszałam. Obawiam się, że już nie usłyszę, chyba, że specjalnie poproszę prowadzącą, albo sama tak poprowadzę.

Koronka do miłosierdzia jako nowy element jest odrębną modlitwą poprzedzoną znakiem krzyża. Po niej śpiewa się A ci, którzy już dni swoje skończyli.

Najbardziej przejmujące podczas różańca są wezwania, „zaklęcia” do Boga i Maryi torujące duszy drogę do raju Ojcze przyjmij go do siebie, O Mario, źródło miłości, i zwrot do Trójcy Świętej: Daj, Trójco Święta – trzykrotnie powtórzone.

Tradycyjnego, „źródłowego” rytmu różańca przy trumnie nie da się porównać z żadnym innym nabożeństwem. Modlitwy mówi się nieustannie, biorąc oddech „na słowach”, w systemie wymiennych oddechów, jak w jednym organizmie. Mówisz „osobowo”, wspólnie z kimś, kto stoi obok, a równocześnie uwalniasz się jakby od własnej fizyczności.

– O, dobrze się dziś mówiło, dobrze.

Takiej modlitwy nie zastąpi żadna schola, nie pomoże jej mikrofonizacja ani liryczne wierszyki różańcowe, którymi próbuje się w mieście zastąpić, a może przypomnieć o fakcie istnienia Tajemnic. Podobnie jak dołączono Koronkę, tak kobiety potrafią wkomponować Tajemnice światła – przykład z ulicy Dobrej.

Agnieszka Bernacka

Październik 2014

Historia o zaczarowaniu muzykantów na weselu w Jodłówce (Wiązownica) – mówią, że
na jednym weselu był człowiek, któremu nie podobało się jak gra kapela. Rzucił on
wtedy urok na muzykantów, tak że wszystko im się pomieszało i zupełnie nie potrafili
grać na swoich instrumentach. „Czarownik” zaś wytypował innych gości i ci zaczęli
grać tak, jak mu się podobało mimo, że nigdy wcześniej nie mieli instrumentów
w rękach.

20 października 2014

W ostatnich dniach naszych kolbergowskich badań wpadliśmy na trop Żmija – tajemniczej postaci zamieszkującej tereny w okolicach Radawy, Mołodycza. Kilka niezwykłych historii dotyczących „zaklinacza węży” pojawi się w wydawnictwie, które już niedługo pojawi się na naszej stronie w formie pdf.